powrót do sekcji artykułów
powrót do artykułów z 2003 roku




Budowlani Lublin - Budowlani Łódź 27:26


Miłe złego początki, ale koniec szczęśliwy. Ciężka przeprawa z imiennikami z Łodzi.

Budowlani Lublin pokonali po zaciętej grze lidera tegorocznych rozgrywek I ligi rugby drużynę Expressu Ilustrowanego Budowlanych Łódź 27:26, do przerwy 13:19. Po dobrym początku lublinianie oddali inicjatywę rywalom, w drugiej połowie rzucili się do odrabiania strat. Dramaturgią ostatnich 20 minut meczu można by obdzielić kilka innych spotkań.

Lubelski zespół wyszedł na murawę bez respektu dla silniejszego, głównie za sprawą dużo cięższego młyna, teamu z Łodzi. Mimo gry w osłabieniu, z powodu żółtej kartki na 10 min boisko musiał opuścić wiązacz młyna Jakub Jasiński, gra toczyła się na połowie gości. Pierwsze trzy punkty zdobył z karnego lublinianin Piotr Marcinkowski. Łodzianie wykorzystali fakt, że przez kilka minut grali z przewagą dwóch zawodników (na ławce kar przebywał Tomasz Jóźwik) i po akcji młyna zdobyli pięć punktów. Z prowadzenia cieszyli się tylko pięć minut, bo w 22 min spotkania lubelska drużyna, dalej grając w osłabieniu, znów objęła prowadzenie. Po precyzyjnych podaniach ataku punkty zdobywał Paweł Piwnicki, który przebijał się przez obronę Budowlanych Łódź.
Gdy sześć minut później lubelski młyn wjechał z piątego metra na pole punktowe Expressu Ilustrowanego, 5 punktów zdobył Marcin Gromek. Było 13:5 dla gospodarzy. Wydawało się, że może być tylko lepiej. Atmosfera wśród kibiców, którzy mimo zmiennej aury zjawili się w sporej grupie na stadionie – niektórzy nawet z dziećmi w wózkach – przypominała piknik. Głośno dopingowali swój zespół.

Lublinianie robili wszystko, aby nie zawieść swoich fanów. Goście jednak nie pozostawali dłużni. Końcówka pierwszej połowy należała do nich, którą wygrali 19:13.
Kiedy po przerwie gracze lidera zdobyli kolejne 7 punktów (przyłożenie i podwyższenie), wydawało się, że losy meczu są przesądzone. Tymczasem lublinianie złapali drugi oddech, mecz znacznie się ożywił, podobnie doping publiczności. W 60 minucie meczu po raz drugi łódzki młyn został wepchnięty na własne pole punktowe. Akcję Jasińskiego na punkty zmienił Konrad Jarosz, podwyższył Marcinkowski. Nasi przegrywali już tylko 20:26. Lublinianie naciskali coraz mocniej, ale goście skutecznie się bronili.
Wygraną gospodarzom zapewnili sami łodzianie. Gdy po kolejnym młynie dyktowanym w pobliżu pola punktowego gości, jeden z nich uniemożliwił przyłożenie punktów, sędzia przyznał drużynie lubelskiej tzw. karne punkty. Podwyższenie z najdogodniejszej pozycji naprzeciwko słupów wykonywał Piotr Marcinkowski. Nie pomylił się i zrobiło się 27:26 dla lubelskiej drużyny, a do zakończenia meczu pozostało dziesięć minut.

Na trybunach emocje sięgnęły zenitu, zwłaszcza że łodzianie rzucili się do ataku. Nacierali, ale bez efektu. Gospodarze próbowali kontratakować. Jednak punktów nikt już nie zdobył. Po meczu w lubelskiej drużynie zapanowała nieopisana radość. Trudno się jej dziwić. W poprzedniej kolejce zespół trenera Andrzeja Kozaka pokonał na wyjeździe Lechię Gdańsk, w sobotę odprawił z kwitkiem lidera.


SKŁAD:
Budowlani Lublin: T. Jóźwik, P. Nojszewski, M. Rudź (od 45 P. Pieniak), W. Gulski, P. Niedziółka, A. Wołoszyn (od 79 M. Niedźwiecki), M. Gromek 5, J. Jasiński, K. Jarosz 10, T. Mietlicki, R. Wołoszyn, P. Marcinkowski 7, P. Piwnicki 5, P. Piwnicki, M. Jakimiński, P. Jurgowski (od 41 R. Jadach, od 67 M. Daniel).


źródło: Mariusz Mucha, Kurier Lubelski 07.04.2003r